Kawowa kultura

Dużo mówię o samym procesie przygotowania kawy, o tym jaki smak można z niej wydobyć i o tym jaką rolę odgrywa jakość. Dziś pochylę się na chwile nad rytuałem spożywania przygotowanego napoju i nad tym, jaka kultura się z tym łączy.

Można oczywiście wziąć sobie na szybko jakąś kawę w papierze, na wynos i biec z nią przez pół miasta do jakiś naszych codziennych sprawek.

Można też umówić się z kimś na kawę. Wtedy poświęcamy temu wydarzeniu więcej uwagi niż w pierwszym przypadku. Skupiamy się jednak na samym spotkaniu. Myślimy o spędzaniu czasu z pewną osobą, o rozmowach, o emocjach, o przeżyciach. Mało uwagi poświęcamy temu, jaka kultura stoi za tym pysznym kubkiem. Niewiele obchodzi nas kawowy świat i dokładny smak w kawie ukryty. Jednak jak każda inna kultura i ta kawowa ma swoich miłośników i należytą jej rytualność.

Mówię tu o cuppingu.
Każda mniejsza jak i większa kawowa rodzina, a czasem tez grupa nieznajomych sobie miłośników, spotyka się czasem w mniejszym lub większym gronie, by spróbować kawowych niuansów. Organizowane przez kawiarnie, palarnie albo osoby prywatne spotkania, na których odbywa się cupping są ważnym elementem dla kawowego świata i dla tych świrów kultura takich spotkań powstała.

Na czym taki cupping polega?
Mamy stół i na nim ustawione czarki z kawą, wszyscy chodzimy i siorbiemy analizując nieznane nam dotąd ziarna. To nic, że niektórych już teoretycznie próbowaliśmy. Piliśmy kawę z tego konkretnego kraju, tej odmiany, tej obróbki i tej palarni. Tak naprawdę każda świeżo wypalona paczuszka smakuje zupełnie inaczej. Z grzeczności i ciekawości (i dlatego, że kultura osobista tak nakazuje) warto spróbować każdej kawki na stole i to kilka razy, żeby zauważyć jak zmienia się jej smak wraz ze zmianą temperatury.
Tu rodzi się pytanie. Co mam zrobić jeśli chcę zacząć próbować różnych kaw?
Kupienie naraz pięciu lub siedmiu paczek do domu tylko po to, żeby ich spróbować jest troszeczkę bez sensu. Zamówienie 5 różnych czarnych kaw w kawiarni naraz też troszeczkę mija się z celem. Co zrobić, żeby wejść do tej śmietanki towarzyskiej i pić najnowsze wypały?
Spokojnie, kultura próbowania kawek jest na szczęście chętnie rozpowszechniana przez kawiarnie i palarnie.
Wystarczy, że znajdziesz sobie ulubioną kawiarnie zajmującą się segmentem speciality. Bądź na bierząco z ich wydarzeniami. Śledź na fejsbukach profile różnych palarni i kawiarni. Jeśli ktoś będzie organizował otwarty cupping, na pewno wrzuci o tym posta. Można też przyjść na takie warsztaty (nie każda kawiarnia to oferuje, ale jest jedna na pewno w Poznaniu, która co jakiś czas ma taką opcje).
Przygotowałam też wideo z jednego takiego przedsięwzięcia jakim był otwarty cupping. Każdy mógł przyjść i przetestować.
Zerknijcie jak to wygląda i wejdźcie w link z krótką relacją z takiego wydarzenia.
kultura
https://www.youtube.com/watch?v=bxnE_zgNCuo
Caro.

Czemu wiedźma robi kawę?

Pragnę przedstawić kilka słów wyjaśnienia jak to się stało, że jestem tu i piszę takie rzeczy i dlaczego nazywam się wiedźmą. Zacznę od końca.
Wiedźma to kobieta, która „wiedzę ma”, więc nie jest to w żaden sposób negatywne stwierdzenie. Jestem taką współczesną wiedźmą, której już nie spalą co prawda na stosie za leczenie się naparami z ziół, a co jedynie mogą wyśmiać. W czasach antybiotyków, pigułek na cerę, odchudzanie, ból głowy, brak magnezu i wszystkie inne przeróżne schorzenia, sięgam do naturalnych sposobów radzenia sobie z problemami naszego ciała. Jako wiedźma posiadam nie tylko wiedzę na temat ziółek, ale także czytam bardzo emocje, pragnienia i potrzeby innych. Jestem w stanie też łączyć się z pogodą duchowo i uświadamiam sobie napływające zmiany w otoczeniu. Brzmi jak jakieś science fiction, ale to mój sposób na życie.

Sposobem na życie jest też praca w kawiarni. Jestem wiedźmą, wszystko co robię musi mieć dla mnie sens i nieść w sobie odrobinę dobrej magii. Tak znalazłam się w cudownej energetycznie piwnicy wypełnionej kawą, pięknymi osobami, starymi meblami i niesamowitymi pokładami wiedzy. Od razu wiedziałam, że to będzie moje miejsce i zostałam tam przyjęta z otwartymi ramionami.

Jak już zaczęłam to się wkręciłam i szybko odkryłam, że z mlekiem się nie dogadam i mistrzynią latte art nie zostanę. Zrozumiałam jak piękna historia kryje się za każdym kubkiem kawy czarnej i zapragnęłam zgłębiać tajniki jej powstawania. Postawiłam swój rozwój na alternatywne metody parzenia, czyli takie bez używania ekspresu. To bardzo współgra z moją magiczną naturą- minimum elektroniki, maksimum rytualności, czyli to co wiedźmy lubią najbardziej.

To skoro minimum elektroniki to dlaczego mówię Wam te słowa z komputera? Jak to w ogóle wygląda, wiedźma z laptopem na kolanach?
Jestem wiedźmą na miarę dzisiejszych czasów. Oczywiście wolałabym siedzieć w chatce w lesie i parzyć cały dzień ziółka, ale wtedy nie mogłabym przekazać nikomu ze świata współczesnego żadnych cennych porad czy pomocy. Mogę się jedynie pogodzić z tym w jakich czasach żyję i przekłuć to w coś dobrego. Magicznego. W opowiadanie innym jak parzyć kawę, żeby była smaczna.
Z resztą niewiele mogę zrobić, mogę się tylko uśmiechnąć!
wiedźma
Caro.

Aeropress- kawowa strzykawa z USA

Ostatnie słowa były o French Pressie. Były o tym jak zrobić delikatny i aromatyczny napar. Dzisiaj pare słów o cięższej artylerii.
Kawowa strzykawa- Aeropress.
Aeropress jest narzędziem, które umożliwia przygotowanie mocniejszej i niejako gęstszej w konsystencji kawy niż French Press. Skąd ta nazwa? Aeropress jak i French Press trzeba przecisnąć, stąd ta druga część nazwy. Co więc różni jedno od drugiego? Ta pierwsza część A E R O– powietrze. Ten amerykański wynalazek wykorzystuje nacisk powietrza do wyciągania różnych kawowych smaczków.

Stół warsztatowy

Pozwala na wiele zabaw z nim, ale nie dlatego, że ma dużą tolerancje na błędy, a bardziej dlatego, że można go wykorzystać na wiele sposobów. Aeropress przy odpowiednim nakładzie pracy może poczęstować nas szocikiem espresso albo kwasową i mocną dużą czarną. Na uwadze musimy mieć kilka rzeczy.
Pierwsze, że będzie to kawka dosyć mętna, ale taka jej natura.
Druga sprawa, że tu potrzebujemy już troszkę więcej pieniążka włożyć niż przy Frenchu, bo Aeropress to około 130 zł i tu już raczej potrzebujemy wagi.
Ostatnie to technika, trzeba to trochę poćwiczyć, żeby wyszło w punkt.
O technice parzenia Aeropressów można byłoby założyć osobnego bloga wraz z kanałem na youtubie i konsultacjami telefonicznymi. Postanowiłam przedstawić Wam najbardziej uniwersalny i najprostszy sposób na Aeropress, żebyście mieli jakiekolwiek odniesienie, bez gmatwania Wam w głowie, żeby na początek się nie mieszało.

Ze względu na budowę tego amerykańskiego cuda możemy zaparzyć kawę na dwa sposoby: standard albo invert. Dziś opowiem o invercie, ponieważ uważam, że wyciąga z kawy intensywniejsze smaki i chcę to zestawić z delikatnością Frencha.

Kilka słów jak wybrać kawkę pod Aeropress.
Znowu trzeba zastanowić się czego szukamy i jakie smaki lubimy, więc znowu będziemy potrzebowali pomocy baristy albo troszkę więcej wiedzy. Zależnie od tego jakiego efektu spodziewamy się w filiżance możemy delikatnie manewrować porcją kawy, żeby była bardziej lub mniej intensywna. Porcją wody raczej nie manewrujemy (chyba, że chcemy wycisnąć sobie tłustego szota) i na ogół zalewamy Aeropress do samego końca, prawie po brzegi.
Mielenie odpowiednie do Aeropressu jest znacznie drobniejsze niż do French Pressa, trochę drobniejsze niż pod dripa, ale grubsze niż do espresso czy kawiarki. Słowem, kawa musi być zmielona drobno, ale nie na pył.
Potrzebujemy jej tak 18 gramów albo 16 albo 22 zależy jaką wybierzemy kawę i czego od niej oczekujemy. Najbezpieczniejsze jest to 18.

Tylko gdzie co i jak?
Aeropress ustawiamy na lekko wsuniętej części, która służy do przeciskania (to ta węższa, która może wejść w te drugą). Tam wsypujemy kawę. Znowu potrzebujemy wody, która ma około 90 stopni i nie jest wodą z kranu. Musimy taką wodą przelać papierowy filtr, żeby nie czuć papieru w kawie. Miejsce filtra jest w tym okrągłym plastikowym sitku.
Jeśli już mamy taką wodę i przygotowany filtr i nasypaną kawę to robimy preinfuzję- zalewamy kawkę tylko tak, żeby ją przykryć na 30 sekund licząc od momentu spotkania się kawy i wody. Po upływie tego czasu zalewamy Aeropress prawie do samego brzegu. Czekamy aż stoper pokaże nam 1:30 i używając łyżeczki mieszamy, żeby wprawić kawkę w ruch i zmotywować ją do ekstrahowania. Tu uwaga- nie każdy barista jest zwolennikiem mieszania, ale co człowiek to opinia, a ja uważam, że warto takie kroki poczynić, więc tak właśnie Wam radzę. Po zamieszaniu (lub nie) przykręcamy sitko z filtrem na górę urządzenia. Kiedy stoper wybija nam 2 minuty albo 2:15 jeśli uznacie, że powinna się parzyć chwile dłużej, odwracamy Aeropress i stawiamy go na kubku lub dzbanku i przeciskamy spokojnym, jednostajnym ruchem. Powinniśmy z całą akcją zamknąć się w czasie 2:30, ale wiadomo, że drobne obsuwy w te czy w tamtą są dopuszczalne. Kończymy cisnąć, gdy usłyszymy syk powietrza. Zaufajcie mi, rozpoznacie ten dźwięk.

W sumie tyle. Nie aż takie trudne, ale można z tym wiele zrobić przy odrobinie pracy. W razie co możecie zadawać pytania (w zakładce kontakt) albo zapisać się na warsztat.
Tu fotka z takiego właśnie przedsięwzięcia.
To ja i warsztat aero
Buziak,
Caro.

Wiedźmowe metody na French Press

Wiedźmy dotrzymują obietnic, bo takie są i ja Wam obiecałam ostatnio, że podrzucę Wam proste receptury na dobre czarne kawki w domu. Na początek nie będzie to sprzęt za 865 złotych (albo więcej czy troszkę mniej), a postaram się wyczarować takie rady, żeby za kilka dyszek każdy mógł poczuć się profesjonalnym baristą. Umiem czytać w myślach, ale nie wszystkim czytelnikom jednocześnie i to jeszcze w przyszłości, więc przybliżę tu metodę o szerokim polu manewru oraz w zależności od preferencji oczekiwanego efektu podpowiem jak wybrać kawkę, tak na początek.

French Press
Jeśli chcesz, żeby Twoja kawka była raczej delikatnym naparem, z niewielką ilością goryczy idealnym rozwiązaniem dla Ciebie jest prasa francuska! Jeśli chcesz, żeby była wyraźniejsza w smaku, bardziej mętna i goryczkowa, to w sumie też możesz parzyć tak kawę! Ogólnie ta metoda jest bardzo prosta i świetnie sprawdzi się dla osób zupełnie początkujących, bo French Press ma dużą tolerancję na błędy i szerokie pole manewru. Oddam w Wasze ręce recepturę, którą ja się posługiwałam na samym początku mojej przygody z kawą, ale najpierw kilka porad wyborowych.
Wybór French Pressu to dwie ważne rzeczy: musi się rozkręcać (żeby go porządnie czyścić i ewentualnie wmontować sobie tam jakiś filtr) oraz sitko musi ściśle przylegać do ścianek naczynia. To najważniejsze sprawy, a reszta to już kwestia gustu. Polecam raczej te o pojemności 0,4 litra, bo tak po prostu smaczniej wychodzi ta kawa.
Wybór kawy jest już ściśle uzależniony od smakowych preferencji. Jeśli chcesz iść w klasykę, czyli kakao i orzechy, to wybierz kawę z Brazylii, a jeśli coś bardziej słodkiego i owocowego to może Kolumbia albo Gwatemala, bardziej kwaśne będą na przykład Kenie czy Etiopię, ale też zależy które i czasem Rwandy, a czasem nie. Ogólnie wybór kawy to trudna sprawa, więc mam taką propozycję. Jak chcesz bardziej parzyć bez nut owocowych to weź Brazylię, a jak chcesz sobie zrobić w tym French Pressie taki trochę kompot to Kolumbię. Na początek. Najlepiej to chodź po kawiarniach i pijaj wszystko co Ci dają do próbowania i rozmawiaj z nimi, bo bariści to mądre bestie. Tylko umówmy się, że jeśli chodzi o czarną kawkę to nie pijmy jej w sieciówkach, ok?
Mielenie to jest kolejny temat jak można zmienić efekt w filiżance zmieleniem ziaren. Ustalamy teraz i już na zawsze, że nie kupujemy kawy już zmielonej takiej co na sklepowej półce zdążyła już się zakurzyć i stracić swój smak trzy razy. To co mamy zrobić w takim razie z dobrym ziarnem jak nie mamy młynka? Poprosić baristę w kawiarni gdzieś blisko. Można powiedzieć po prostu, że chcemy mieć kawkę zmieloną pod parzenie we French Pressie, ale można też nakierować baristę na „trochę grubiej” lub „trochę drobniej”. Potrzebujemy kawy zmielonej odrobine drobniej, jeśli wydaje nam się, że w filiżance jest za mało smaku, a grubiej, jeśli kawa wydaje nam się za mocno zaparzona i szukamy delikatniejszego smaku, więcej słodyczy i owoców.
Proces czyli ta z pozoru najtrudniejsza część jak się za chwilę okażę będzie prosty, powtarzalny i łatwy do samodzielnego zmienienia, gdyby coś Wam nie odpowiadało. Mamy wybraną kawę, zmieloną już też i zostaje samo parzenie. Bierzemy sobie wagę (najlepiej z dokładnością do 0,1g) jeśli mamy w domu takie cuda, jeśli nie mamy to warto się zaopatrzyć, bo posłuży do wszystkich innych kawowych poczynań, a jeśli nie mamy to podam taki o sposób z jakiego korzystałam jak nie miałam. Proporcjonalna ilość kawy do wody to około 6 gramów kawy na każde 100 mililitrów wody. Jeśli nie macie wagi to zrobimy około 400 ml kawki, będzie nam najłatwiej.
Bierzemy łyżkę stołową, stoper, ten French Press, kawkę i wstawiamy wodę, ale więcej niż potrzebujemy, żeby nie lać wody z dna czajnika.
Wstawiamy wodę, najlepiej mineralną z butelki albo chociaż z filtra, kranówka się raczej nie nada.
W tym czasie wsypujemy do Frencha 24 gramy kawy czyli 2 bardzo mocno czubate łyżki (dlatego, że na 100 ml wody 6 gramów kawy, a będziemy parzyć 400 ml, bo nie mamy wagi, a taką pojemność ma ten French Press, więc łatwo to zweryfikować).
Kiedy woda się zagotuję musimy chwilkę odczekać, żeby spadła jej temperatura, tak dosłownie otwórzcie pokrywkę czajnika na pół minuty albo chwileczkę dłużej i wtedy lejcie. Ważne, żeby woda nie miała 100 stopni tylko na przykład takie 90, bo w tym pierwszym przypadku z kawy wyjdzie nam taka nieprzyjemna gorycz i się zagotuje, a to nie jest coś czego chcemy.
To lejemy i jednocześnie włączamy stoper! Lejemy jednak tylko tyle, żeby przykryć całą kawę i tak czekamy aż minie 30 sekund, wtedy dolewamy do końca.
Zostawiamy, żeby nie naruszyć dziejących się tam wydarzeń, tego procesu parzenia kawki nazywanego też ekstrakcją. Pilnujemy stopera i łyżki, bo w drugiej minucie musimy wkroczyć do akcji i złamać te warstwę fusów na powierzchni. Mamy na to 3 ruchy, takie łamiąco-wmieszowywujące. Ruchy powinny być pewne, ale płynne. Nie będzie też tragedii jak po prostu powoli zamieszamy w tej kawce jeśli nie potrafimy sobie takiego ruchu wyobrazić, ale polecam się nie bać i próbować.
To już prawie koniec.
Czekamy jeszcze trochę, aż stoper pokaże nam 3:30 i wtedy zaczynamy przeciskać powolutku sitko. Od razu po przeciśnięciu przelewamy kawę do innego naczynia, żeby się dalej nie zaparzała.
Próbujemy.
Jest delikatna, słodka i może nawet owocowa jeśli wybraliście takie ziarko. Jest aromatycznym naparem, który nie atakuje swoim smakiem. Wprowadza nas w świat czarnych kaw, które nie są gorzką smołą. Może nam to smakować lub nie.
Jeśli uważamy, że jest troszeczkę za słaba możemy spróbować zaparzyć ją dłużej, zmielić drobniej, sprawdzić czy nasze dwie łyżki to na pewno 24 gramy albo poczekać na kolejny wpis, gdzie opowiem o metodzie do zaparzenia trochę wyraźniejszej w smaku kawy.

A tutaj French Press, który posłużył mi jako dzbanek kiedy uczyłam się parzyć Kalitę. Przydatne narzędzie, gorąco polecam.

wiedźmowy instagram
Buziak,
Caro.

Nie taka kawa czarna jak ją malują.

Wiele osób na myśl o czarnej kawie bez cukru przejdzie dreszczyk po plecach, bo przecież jak to tak bez karmelowego syropu, bitej śmietany i posypki z czekolady?
Wydaje Nam się, że czarna kawa może być tylko gorzka i wodnista, a żeby była smaczna i mocna to podwójne espresso i pół litra mleka łącznie z tymi bajerami załatwią sprawę. Nic bardziej mylnego!

Zacznijmy od tego, że mocna kawa (czyli załóżmy, że taka, która ma postawić na nogi) to ta o dużej zawartości kofeiny. Jeśli tego oczekujemy warto zastanowić się jak te kofeinę z tego ziarna się wydobywa. Najprościej mogę to wytłumaczyć tak, że im dłuższy ma ta kawka kontakt z wodą, tym więcej kofeiny się z niej wydobędzie. Wróćmy, więc do tego podwójnego latte. Espresso z ekspresu ciśnieniowego ma około 30 sekund, żeby się zaparzyć. Niewiele czasu, więc niewiele kofeiny. Wszelkie metody przelewowe zajmą nam więcej czasu, bo już około kilka minut (zależnie od metody czas się mocno różni). Prostym wnioskiem jest, że to taka kawka będzie miała faktycznego „kopa”. Tylko jak to teraz z tym smakiem? Przecież przelewowa kojarzy nam się z jakąś okrutną lurą. Znowu zbędne myślenie schematami!

Kawy parzone w ten sposób mogą być słodkie, kwaśne lub goryczkowe. Zależy to od tego jakie mamy ziarno i jak dobrze potrafimy je zaparzyć. Przy odrobinie pracy możemy mieć kubek mocnej, czarnej kawy smakującej koktajlem truskawkowym lub herbatą z cytryną czy jagodzianką. Tylko jak to zrobić?

Polecam zacząć od sprzętu niedrogiego i prostego w obsłudze. Sprzęt to nie jest najważniejsza sprawa, ważniejsza jest metoda, praktyka, technika i kawa! Tak, jeszcze warto zainwestować w dobrą kawkę, bo ze zwietrzałej paczki z końca sklepowej półki to i wiedźma nic nie wyczaruje!

Dokładną czarodziejską recepturę wraz z krótką recenzją kilku kaw na początek przedstawię w kolejnym poście.

Na ten moment zostawiam Was z zagadką, co ja tam czaruje?

CiociaCaro

Stay tuned,
Caro.

Dzień dobry, hej, zapraszam tu

Zapraszam do podróży w niezwykły świat kawy. Przedstawię tu sposoby parzenia kawy w zaciszu domowym jak i zwrócę uwagę na różnice między poszczególnymi gatunkami i odmianami. Zrobię co w mojej mocy, żeby wytłumaczyć wszystko najprościej jak się da. To nie jest kolejny wyspecjalizowany blog kawowy, to przygoda, a przecież do przygody nie trzeba być przygotowanym! Pojawi się trochę moich myśli, przetestowanych receptur i sugestii dla początkujących. Każdy kiedyś coś zaczynał, miał nową pracę, uprawiał sport czy szydełkował. Jeśli postanowiłeś zacząć zabawy z kawą parzoną alternatywnie, ale też zależy Ci na najwyższej jakości to zapraszam! Możesz chwycić moją rękę i razem przepłyniemy kawowe morze pełne tajemnic. Zapraszam wszystkich tych, którzy troszkę się wstydzą, że nie umieją, że zepsują, że nie dadzą rady. Dacie rade, bo wierzę, że tak będzie i postaram się, żeby wszystko było wytłumaczone jak najdokładniej i przy tym bez nadmiaru trudnych słów. W razie pytań zapraszam do kontaktu ze mną, który to można odszukać w odpowiedniej zakładce. Tyle słowem wstępu.
31641826_1906902189383911_8354003573050179584_n
Będzie miło, obiecuje i zapraszam.
Caro.